Osiem grup, po cztery zespoły każda. Dwie najlepsze awansują dalej, trzecia wiosną wystąpi w rozgrywkach Ligi Europy, a ostatnia w grupie żegna się z pucharami. Ten układ rozgrywek Ligi Mistrzów znany jest nam od sezonu 2003/2004. Po prawie dwudziestu latach jego funkcjonowania UEFA postanowiła go zmienić.
W jaki sposób zatem ustalony został układ najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych na świecie? Przede wszystkim zwiększona zostanie liczba klubów biorących udział. Nie będzie ich już 32, lecz 36. Czy oznacza to większe szanse na udział polskich klubów (a będąc realistami – klubu) w tych rozgrywkach? Niekoniecznie. Te miejsca bowiem przydzielone będą dla lig najsilniejszych. Jedno miejsce jest przeznaczone dla klubu, który zajął trzecie miejsce w rozgrywkach ligowych federacji będącej na piątej pozycji w pięcioletnim rankingu federacji narodowych UEFA (na ten moment to liga francuska). Dwa miejsca będą przeznaczone dla klubów o najwyższych współczynnikach klubowych, które nie zakwalifikowały się automatycznie do fazy Ligi Mistrzów, ale zakwalifikowały się do fazy kwalifikacji Ligi Mistrzów lub Ligi Europy/Ligi Konferencji Europy. Mogą to być takie kluby, jak np. AS Roma, FC Porto, czy PSV, które zdarzało się, że odpadały w eliminacjach. Jedno tylko dodatkowe miejsce zostanie przyznane mistrzowi krajowemu, zwiększając z czterech do pięciu liczbę klubów kwalifikujących się na tak zwanej „ścieżce mistrzów”. I tylko to jest jedyną szansą – na ten moment – na “zyskanie” na nowym formacie rozgrywek.
Na tym nie koniec zmian. Drużyny rozegrają nie sześć meczów, a osiem. Co najciekawsze – grupa będzie tylko jedna, przez co nie będzie już systemu rozgrywania meczów “każdy z każdym”, co miało miejsce w czterozespołowych grupach. Każda drużyna rozegra jesienią osiem spotkań z ośmioma różnymi zespołami, z których połowę meczów zagra u siebie, a połowę na wyjeździe. Na tym etapie odpadnie dwanaście najsłabszych drużyn. Rywalizacja będzie toczona na bazie “systemu szwajcarskiego”, znanego chociażby z turniejów szachowych, który między innymi polega na tym, że dwie drużyny nie mogą zagrać ze sobą dwóch spotkań. Jeśli chodzi o kwestię dopasowania do siebie drużyn – najpewniej kluczem do dopasowania par drużyn na pierwsze mecze będzie pozycja klubu w rankingu, ale na oficjalne potwierdzenie trzeba będzie jeszcze poczekać.
Do fazy pucharowej awansuje osiem najlepszych drużyn. Powstanie runda play-off dla zespołów między 9. a 24. miejscem w tabeli. Najlepsze osiem z nich, czyli zespoły z miejsc 9.-16. uzyska rozstawienie w losowaniu play-off, co oznacza, że zmierzą się z drużynami zajmującymi miejsca od 17 do 24. i będą gospodarzami w meczach rewanżowych. Zwycięzcy awansują do ⅛ finału, gdzie zmierzą się z najlepszymi ośmioma zespołami w grupie. Od tego momentu format rozgrywek jest taki sam, jak dotychczas.
Pierwszą namacalną różnicą jest fakt, że trudniej będzie awansować do fazy pucharowej. Obecnie jest możliwy awans (przy korzystnym układzie innych wyników) awansu nawet z 6 punktami na koncie, z drugiego miejsca. W nowym formacie taka sytuacja będzie niemożliwa. Z drugiej strony, pamiętamy przykład SSC Napoli, które w sezonie 2013/2014 zaprezentowało się w grupie z bardzo dobrej strony, zgromadziło 12 punktów… ale musiało uznać wyższość Borussii Dortmund oraz Arsenalu, które miały na swoim koncie także po 12 punktów, ale lepszy bilans bramkowy. W nowym formacie klub z Półwyspu Apenińskiego zapewne do ostatniej kolejki walczyłby o bezpośredni awans do fazy grupowej.
Co przyniesie nam nowy format? Czy sprawdzi się w praktyce i faktycznie uatrakcyjni rozgrywki, czy okaże się tylko “sztuką dla sztuki”? O tym przekonamy się już niedługo.