Więcej sportu, więcej korzyści?

19 listopada 2023 roku świat piłkarski obiegła informacja, że podczas meczu reprezentacji Hiszpanii z reprezentacją Gruzji w ramach ostatniej kolejki eliminacji do Mistrzostw Europy 2024 rozgrywanych w Niemczech, dziewiętnastoletni talent hiszpańskiej piłki – Gavi – został kontuzjowany. Późniejsze badania wykazały, że zerwał on więzadło krzyżowe, a także uszkodził łąkotkę. Według lekarza kadry leczenie urazu może zająć nawet osiem miesięcy, co oznacza, że młodego Hiszpana nie zobaczymy najpewniej na Euro 2024. Ogromna strata jest to także dla jego klubu, czyli FC Barcelony, którego nie wspomoże w najważniejszych meczach. Po meczu tym w piłkarskich mediach rozgorzała dyskusja. Kibice i dziennikarze nie mieli wątpliwości, że kontuzja Gaviego jest spowodowana przeciążonym kalendarzem. Według nich duża intensywność spotkań, za którą odpowiedzialne są piłkarskie organizacje UEFA oraz FIFA, będą powodowały coraz większą liczbę tego typu absencji w futbolu na najwyższym poziomie. Jednak problem ten nie jest obcy także innym dyscyplinom sportowym. Polski siatkarz Aleksander Śliwka w wywiadzie dla portalu plusliga.pl, także zwraca uwagę, na napięty terminarz rozgrywek. „Biorąc pod uwagę miniony sezon ligowy, ostatni reprezentacyjny i ten dopiero rozpoczęty ligowy – gdzie mamy do zagrania całą ligę w pięć i pół miesiąca – mamy do czynienia z szalonym kalendarzem! Budzą się nasze, moim zdaniem uzasadnione wątpliwości, czy będziemy w stanie być zdrowi i przygotowani do sezonu reprezentacyjnego w 2024 roku.” – twierdzi Polak. W związku tym pojawiają się pytania. Dlaczego kalendarze są układne w taki sposób i jakie to będzie mieć konsekwencje dla kibiców, władz federacji sportowych i przede wszystkim zawodników.

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest dość prosta; „jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Federacje i organizacje sportowe bardzo często są nastawione na zysk. Do ich oferty należą oczywiście różnego rodzaju rozgrywki sportowe. To one często stanowią ich podstawowy dochód. Np. FIFA w latach 2015-2018 zarobiła z samej sprzedaży praw do transmisji własnych rozgrywek aż 4,6 mld dolarów. Z kolei World Athletics (światowa federacja lekkoatletyczna) w 2022 roku osiągnęła z praw do transmisji ponad 48,5 mln dolarów zysku. Im większa oglądalność danej dyscypliny tym więcej pojawi się także sponsorów, którzy będą chcieli pokazać swoją markę szerokiej publiczności. I tak, zgodnie ze swoim sprawozdaniem, FIFA zdołała osiągnąć dochód na poziomie 1,66 mld dolarów z wpłat sponsorów. Możemy więc wysnuć z tego jeden wniosek. Im więcej zawodów zostanie pokazanych szerokiej publiczności, tym więcej pieniędzy pojawi się na koncie organizacji. Dlatego opłacalne jest dla nich tworzenie nowych rozgrywek, czy reformowanie tych już trwających (np. poprzez powiększenie liczby drużyn, biorących udział w mistrzostwach świata w piłce ręcznej w 2021 roku z 24 do 32 drużyn).

Wiemy już dlaczego kalendarze rozgrywek sportowych są tak „załadowane”, jednak jakie mogą być tego konsekwencje. Warto przede wszystkim zacząć od kibiców. To bowiem oni są motorem napędowym wszystkich federacji czy organizacji sportowych, ponieważ to oni śledzą wszelkie zawody i dzięki nim prawa ze sprzedaży do transmisji osiągają wysokie ceny na rynku. Tworzenie nowych rozgrywek czy powiększania tych już istniejących może powodować przesyt. Kibice mogą z coraz mniejszą uwagą, ale też i chęcią obserwować kolejny turniej. Ilość drużyn czy zawodników biorących udział w danym turnieju z kolei może powodować zmniejszenie prestiżu danego turnieju. W związku z tym popularność danego sportu może zacząć spadać. Ludzie mniej będą się nim interesować, obserwować informacje na portalach internetowych czy z mniejszą ochotą go uprawiać. Najjaśniejszym przykładem może tu być wspomniana wcześniej wielokrotnie piłka nożna. Według danych z pięciu największych krajów Unii Europejskiej (Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania oraz Polska) mecz otwarcia Euro 2020 Włochy – Turcja oglądało aż 45 proc. mniej widzów niż pierwszy mecz podczas Euro 2016 Francja – Rumunia (sport.pl). Problemem może być także dla kibiców zbyt duża ilość informacji, która do nich dociera. Żyjąc w dobie internetu dostęp do analiz, statystyk czy ciekawostek jest dla nas bardzo prosty, gdzie jeszcze takie 15-20 lat temu nie było to tak aż tak proste. Im więcej będzie turniejów tym więcej będzie informacji. W tym wypadku idealnie sprawdza się powiedzenie „co za dużo to niezdrowo”.

Jakie konsekwencje czekają zawodników. Przede wszystkim najważniejsze, czyli zdrowotne. Im więcej zawodnicy będą musieli rozegrać meczy czy wystartować w danych zawodach tym bardziej ich organizmy będą obciążone, a co za tym idzie bardziej podatne kontuzję. Kontuzja z kolei oznacza absencję i brak startów, a co za tym idzie sportowcy tracą możliwość zarabiania na siebie. Zawodnicy już grzmią na temat czego przykładem jest wyżej przytoczona wypowiedź Aleksandra Śliwki. Niestety bardzo często osoby odpowiedzialne za kształt terminarza nie przejmują się nimi. Co daje sportowcom poczucie, że ich zdanie nie jest brane pod uwagę i traktowani są nie jak ludzie, a jak towary, którymi handlują organizacje i federacje sportowe. Przedmiotowe traktowanie zawodników może często odcisnąć także piętno na zachowaniu kibiców, którzy przez takie postępowanie, mogą oczekiwać od sportowców coraz więcej i więcej, co napędza tylko organizatorów do tworzenia coraz to nowszych form zawodów.

W jaki sposób można temu przeciwdziałać. Przede wszystkim sportowcy powinni ten problem nagłaśniać oraz działać na władze federacji poprzez rady zawodników (np. Rada Zawodniczek WTA – kobiecej organizacji tenisa), sygnalizując swoje problemy. Jeśli natomiast dana organizacja nie przejmuje się głosami płynącymi od ich własnych sportowców, ci powinni po prostu jawnie bojkotować dane zawody, aby pokazać władzom, że nie tędy droga. Odpowiedzialność leży także po stronie kibiców. Muszą oni zrozumieć, że przeładowany kalendarz nie jest dobry dla ich ulubieńców, którzy prezentują się dla nich podczas różnego rodzaju zawodów.  Kibice mogą oddziaływać na działaczy poprzez pokazanie im, że problem ten nie jest im obcy. Mają przede wszystkim możliwość decyzji, czy będą oglądać dany turniej czy też nie. Dodatkowo ci mogą także przekazywać sportowcom wsparcie, kiedy ci będą nagłaśniać ten problem w mediach. Nam pozostaje mieć nadzieję, że federacje wezmą pod uwagę zdanie sportowców, bowiem to ich zdrowie i życie jest najważniejsze.

Nikodem Storozum

WPIA UMK w Toruniu